Te zamki wracają do życia – Głos Ludu – Gazeta Polaków w Republice Czeskiej
„W bajkach rycerz na białym koniu przybywa na zamek, by ratować zaklętą królewnę. W naszych czasach nie królewny, lecz same zamki czekają na ratunek. Dziś piszemy o tych, które się doczekały. Po wojnie odebrane prywatnym właścicielom, później przez lata wykorzystywane jako gospodarstwa rolne, magazyny czy urzędy, wreszcie oddane w restytucji spadkobiercom pierwotnych właścicieli lub szybko sprywatyzowane. Tak mniej więcej toczyły się losy niejednego zamku lub pałacyku.
Efektem był popadający w ruinę obiekt, którego nikt nie remontował, a nawet nie utrzymywał. W Gnojniku ten stan trwa nadal, zamki w Rychwałdzie czy Ropicy doczekały się wreszcie lepszych czasów”.
Piotrowice
” Odnowa dużych i w przeszłości mocno zdewastowanych zamków w Rychwałdzie i Ropicy jeszcze jakiś czas potrwa. Już za kilka dni, ostatniego maja zostanie natomiast oddany do użytku odnowiony pałacyk myśliwski w Piotrowicach-Piersnej. Empirowy budynek wznoszący się na łagodnym wzgórzu, do którego prowadzi droga przez romantyczny park, w przeciwieństwie do innych zamków w okolicy nie był zniszczony, lecz jego remont również był konieczny. Poprzednie właścicielki, trzy starsze siostry, nie miały sił ani pieniędzy, by go przeprowadzić, a przedsiębiorcy, którzy wynajmowali restaurację, jeden po drugim rezygnowali, bo biznes się nie opłacał. W tej sytuacji przyszłość opustoszałego zamku nabierała szarych kolorów. Na szczęście właścicielkom udało się po jakimś czasie znaleźć kupców – przedsiębiorców z sąsiedniej Karwiny. Pałacyk kupili i wyremontowali Jolanta Burkotová i Zdeněk Maďa, współwłaściciele karwińskiej spółki produkującej metalowe regały i inne podobne wyroby. Zamek, który ma służyć jako hotel z luksusową restauracją, a w przyszłości z ośrodkiem wellness, jest ich pierwszym tego typu przedsięwzięciem.
Zawsze marzyłam o restauracji, więc spełniłam sobie marzenie swego życia – mówi z entuzjazmem Jolanta Burkotová, oprowadzając mnie po zamku. Remont dobiega końca, w pałacyku pracuje na okrągło kilka ekip rzemieślników. Można już podziwiać sale ze stylowymi lustrami, apartamenty hotelowe, restaurację. – Chciałam połączyć elementy historyczne z lekkim, zwiewnym stylem – mówi właścicielka, nie ukrywając, że nieraz trzeba było stoczyć walkę z instytutem ochrony zabytków. Z apartamentu na pierwszym piętrze roztacza się piękny widok na park, który również został odnowiony. Ogrodniczki właśnie sadzą przed wejściem róże. Burkotová chce prowadzić w zamku luksusową restaurację, lecz równocześnie zapowiada, że w sali na piętrze będzie organizowała
przyjęcia weselne również dla mniej zasobnych klientów – „zwykłych piotrowiczan”. – Liczymy na współpracę z gminą. Zaraz na początku
odwiedziliśmy wójta, który również bardzo się cieszy z tego, że zamek ożyje. Kiedyś odbywały się tu obrzędy ślubne. Do tego chcemy wrócić, tu, pod drzewem, będzie stała altanka dla nowożeńców – wskazuje miejsce w pobliżu wejścia do zamku. Przy okazji wspomina. – Pamiętam, że kiedy byłam młoda, to randka w zameczku w Piotrowicach to już było coś – śmieje się. – W okolicy nie ma luksusowej restauracji w takimi widokami.
Czy hotel będzie przynosił zyski, skoro poprzednikom nie wiodło się najlepiej? Pani Jolanta mówi to samo, co Jan Štěpánek odnośnie zamków w Rychwałdzie i Ropicy. – Uświadamiam sobie, oczywiście, że nie doczekamy się zwrotu pieniędzy, które zainwestowaliśmy w zamek. Ale prowadzimy przedsiębiorstwo od 18 lat, mieliśmy wolne pieniądze, które chcieliśmy zainwestować w coś sensownego, co naprawdę będzie służyło ludziom. Jestem ogromnym optymistą i wierzę, że działalność będzie się pomyślnie rozwijała – przekonuje.
DANUTA CHLUP